W dobie facebooka do którego świat kontaktów miedzyludzkich przeniósł sie prawie całkowicie genealogia jest alternatywnym światem równoległym....
Zaczynając przygodę z genealogią około 4 lat temu czułam się samotnikim przemierzającym wszechmiar archiwalnych dokumentów ale szybko zorientowałam się że to nie jest prawda. Genelaogia to pasja która łaczy ludzi i nie tylko krewnych i spowinaconych w jednym drzewie ale całe rzesze ludzi skupionych na jednym celu .... genelogii.
Cała idea baz informacji oparta jest na współpracy której efektem sa setki tysięcy zdigitalizowanych metryk, miliony zindeksowanych rekordów.
Nigdzie poza tą forową genelogiczną społecznościa nie postkałam tyle bezinteresownej chęci pomocy, tylu pasjonatów... owszem zdarzają się osoby żerujące na pracy inncyh ale zawyczaj zjawisko to jest albo napietnowane albo spychane na margines przez przytłaczającą masę pozytywnej energii.
Forum na genealodzy.pl to żyjący o każdej porze dnia i nocy organizm... skarbnica wiedzy połaczonej, właściwie zawsze się znajdzie ktoś kto zna odpowiedź na naurtujące nas pytanie. A jesli nawet nie zna to powie gdzie ja można znaleść...
Sądząc z postów nawiązały się tam liczne znajomości niektóre tylko wirtualne i inne zaś wyszły poza sieć i żyją w "realu".
Ja z natury jestem nieufna, ostrożna bo wiem że bywam naiwna w ocenie ludzi... niby nigdy sie do końca nie nabrałam na czyjeś miłe słowka,ale tak mam... jednak widzę że w tej społeczności serdecznośc i otwartość jest prawdziwa. Opowiadamy sobie historie dotyczące naszych najbliższych które czasem nie sa jednoznaczne i kryształowo czyste. Przodków miewamy róznych, ale to nie jest nasza wina... i tu nikt nas nie ocenia. Jesli szukamy osobę chora psychicznie czy osobę osadzoną w więzieniu to dasteniemy informacje gdzie warto szukać... tu nie mam tabu jakim przez dziesiatki czy setki lat były nieślubne dzieci... Chyba nie ma tajkiej rodziny w której choć jeden taki przypadek by sie nie trafił i wszyscy wiemy jak trudno czasem jest dotrzeć do jakichkolwiek dokumentów potweierdzających istnienie takiej osoby... tu na równo traktuje się chłopów i zamożna szlachtę...
To jest społeczeństwo idealne, az utopijne w swej idealności mimo że wady czasem jakies miewa...
Mam nadzieję że pasja ta przyniesie mi poza satysfakcją osobistą też kilka znajomości które przy odrobinie szczęscia moga się przerodzić w przyjaźnie... bo przyjaźń chyba w facebookowym życiu najbardziej zanika... a dla nie jest wartościa nadrzędną acz los prawdziwych przyjaciól mi poskąpił.
Ponad cztery lata temu zaraziłam się chorobą "genealogia" i teraz myśli moje kręcą się tylko wokół tego kiedy i co uda mi się znaleźć.
poniedziałek, 29 października 2012
czwartek, 25 października 2012
Indeksowanie a historia Warmii i Mazur
Indeksuje śluby parafii Dylewo pod OStródą z lat 1874-1909. Znajduje wśród nazwisk mnustwo tych które brzmią mi znajomo... znajomo bo noszą je osboy z którymi chodziłam do podstawówki. Wydawało mi sie że praktycznie większość mieszkańców moich okolic to ososby napływowe bo mieszkańców tych terenów wysiedlono... jednak okazuje się że wielu kolegów lub zwykłych znajomych szkolnych wygląda na to że z obawy przed przesiedleniem, lub przed innymi represjami ukryło fakt iż mnieszka tam od zawsze.
Ciekawa jestem ile ciekawych spostrzeżeń przyjdzie mi jeszcze w trakcie indeksowania...
Indeksowanie ma jeszcze jedną wartość dla mnie. Mam przekonanie, że pamięć o ludziach trwa dopóki ktoś wymawia ich nazwiska. Tak więc ...dbam o pamięć o tych którzy z racji upływu czasu stali się bezimienni....
Wracam do indeksowania.
Ciekawa jestem ile ciekawych spostrzeżeń przyjdzie mi jeszcze w trakcie indeksowania...
Indeksowanie ma jeszcze jedną wartość dla mnie. Mam przekonanie, że pamięć o ludziach trwa dopóki ktoś wymawia ich nazwiska. Tak więc ...dbam o pamięć o tych którzy z racji upływu czasu stali się bezimienni....
Wracam do indeksowania.
wtorek, 16 października 2012
Maria Ciepielowska ... owiana tajemnicą
Maria Ciepielowska , według historii opowiedzianej mi przez Babcię porwana została jako 16 latka przez Ludwika w jednej koszuli. Miała wtedy podobno włosy do ziemi. Potem urodziła 14 dzieci (cześć z nich zmarła jako malutkie dzieci), chorowała na cukrzycę. Zapadła nawet w śpiączkę cukrzycową - ale z niej się obudziła.
Wydawało mi się, że sporo o niej wiem... Była Babcią mojej Babci. w odręcznie przez moją Babkę narysowanym drzewie genealogicznym widniała jako Maria Ciepielowska z domu Dylska. Nie miałam powodów żeby negować to nazwisko ale kiedy zaczęłam wnikać na poważnie w historię rodzinną okazało się że w aktach urodzenia jej dzieci widnieje Maria Dattelbaum...
Do dziś mimo odnalezienia aktów jej rodziców, rodzeństwa, nie udało mi się ustalić ani jej daty urodzenia ani miejsca. Podobnie z jej mężem. Miesiąc temu znalazłam jego rodzeństwo a oni we dwoje jakby nie istnieli. Gdyby nie to że mam ich zdjęcie to bym zaczęła się zastanawiać czy nie są tylko "fatamorganą".
Z rok temu dzięki miłej Pani w USC w Kazimierzu Dolnym uzyskałam akt zgonu Marii. Niestety niewiele wniósł do poszukiwań bo w akcie tym zamiast jej rodziców widnieli rodzice męża . Akt tez jest na nazwisko Dylska... w 1942 roku akt na nazwisko Dattelbaum byłby wyrokiem śmierci na całą rodzinę. Nic dziwnego, że moja Babcia znała ja jako Dylska. Tak było bezpieczniej. Dopiero dziś w spisie ludności Krakowa z 1910 roku znalazłam ich.
Ale Praprababcia Maria Ciepielowska nie jest tylko postacią z drzewa.. była kobietą która wychowała 9 dzieci. Dość szybko owdowiała. Chorowała na cukrzyce co w XIX i na początku XX wieku nie było tak "bezpieczne" jak teraz.
Nie miała głowy do imion swoich dzieci... urodziła ich 14. Od tego zresztą miała córkę Stefanię.
Moja Babcia przed wojną pracowała jako pomoc w gabinecie ginekologicznym i tam dowiedziała się o "skrobance". Wychowana w bardzo katolickiej rodzinie przyszła oburzona do domu i zaczęła swojej Babci mówić o tym haniebnym zabiegu.. a ta rozmowa ta wyglądała tak:
-dziecko że ja też o tym nie wiedziałam..!
-ależ Babciu przecież to jest grzech!
-dziecko może i grzech ale ja tak strasznie bałam się porodów!!!
A z perspektywy Marii która przechodziła w ciąży blisko 11 lat w tamtych czasach każdy poród był realnym zagrożeniem...
Wydawało mi się, że sporo o niej wiem... Była Babcią mojej Babci. w odręcznie przez moją Babkę narysowanym drzewie genealogicznym widniała jako Maria Ciepielowska z domu Dylska. Nie miałam powodów żeby negować to nazwisko ale kiedy zaczęłam wnikać na poważnie w historię rodzinną okazało się że w aktach urodzenia jej dzieci widnieje Maria Dattelbaum...
Do dziś mimo odnalezienia aktów jej rodziców, rodzeństwa, nie udało mi się ustalić ani jej daty urodzenia ani miejsca. Podobnie z jej mężem. Miesiąc temu znalazłam jego rodzeństwo a oni we dwoje jakby nie istnieli. Gdyby nie to że mam ich zdjęcie to bym zaczęła się zastanawiać czy nie są tylko "fatamorganą".
Z rok temu dzięki miłej Pani w USC w Kazimierzu Dolnym uzyskałam akt zgonu Marii. Niestety niewiele wniósł do poszukiwań bo w akcie tym zamiast jej rodziców widnieli rodzice męża . Akt tez jest na nazwisko Dylska... w 1942 roku akt na nazwisko Dattelbaum byłby wyrokiem śmierci na całą rodzinę. Nic dziwnego, że moja Babcia znała ja jako Dylska. Tak było bezpieczniej. Dopiero dziś w spisie ludności Krakowa z 1910 roku znalazłam ich.
Ale Praprababcia Maria Ciepielowska nie jest tylko postacią z drzewa.. była kobietą która wychowała 9 dzieci. Dość szybko owdowiała. Chorowała na cukrzyce co w XIX i na początku XX wieku nie było tak "bezpieczne" jak teraz.
Nie miała głowy do imion swoich dzieci... urodziła ich 14. Od tego zresztą miała córkę Stefanię.
Moja Babcia przed wojną pracowała jako pomoc w gabinecie ginekologicznym i tam dowiedziała się o "skrobance". Wychowana w bardzo katolickiej rodzinie przyszła oburzona do domu i zaczęła swojej Babci mówić o tym haniebnym zabiegu.. a ta rozmowa ta wyglądała tak:
-dziecko że ja też o tym nie wiedziałam..!
-ależ Babciu przecież to jest grzech!
-dziecko może i grzech ale ja tak strasznie bałam się porodów!!!
A z perspektywy Marii która przechodziła w ciąży blisko 11 lat w tamtych czasach każdy poród był realnym zagrożeniem...
NIespodzianki z Biblioteki Cyfrowej
Dostałam wczoraj przesyłkę z Archiwum Diecezjalnego w Tarnowie... wreszcie dotarły akty osób wyszukanych na . FamilySearch. Okazało się, że po pierwsze osoby indeksujące nie bardzo się znają na metrykach i okazała się że w indeksach pojawił się nie ojciec dziecka a dziadek.. a zapis który sugerował bliźnięta był źle odczytanym aktem dziewczynki trojga imion... najważniejsze jednak że akty te są. Że mam je i to co najbardziej mnie zaskoczyło to poza zdjęciami z mikrofilmów mam też oficjalne ODPISY czyli tak naprawdę tłumaczenia a Ksiądz przygotowujący dokumenty zadał sobie trud by spisać wszystko w piśmie przewodnim dodając jeszcze uwagi odnośnie zawodu, nieścisłości w zapisie nazwisk. Warto było te kilka zł zapłacić...
Ale niespodzianek dziś był ciąg dalszy....
Zajrzałam na stronę Małopolska Biblioteka Cyfrowa mimo ze nie przepadam za tą akurat Biblioteką Cyfrową bo nic nie umiem znaleźć... jakoś "wystrój" mi się nie widzi. Ale weszłam i rzuciło mi się że ostatnio dodane zostały spisy ludności miasta Krakowa z lat 1890, 1900 i 1910.
Przewertowałam indeksy szukając nazwiska Korcyl i... nad nazwiskiem Korcyl widzę coś i własnym oczom nie wierzę... w linijce wyżej jak wół widnieje LUDWIK CIEPIELOWSKI, mój poszukiwany Ludwik ... a Zofia Korcyl to jego córka... zerkam na kolejna stronę a tam normalnie Gwiazdka genealoga. Data jego urodzenia i miejsce, data i miejsce urodzenia jego żony czyli Marii Ciepielowskiej z domu Dattelbaum i wszystkich ich żyjących w 1910 roku dzieci.
Fantastycznie!!!! O ile dane roczniki będą w Archiwum to może uda się mi te metryki uzyskać...
I tu chyba jest miejsce na kolejny post... o poszukiwaniu Marii Ciepielowskiej
Ale niespodzianek dziś był ciąg dalszy....
Zajrzałam na stronę Małopolska Biblioteka Cyfrowa mimo ze nie przepadam za tą akurat Biblioteką Cyfrową bo nic nie umiem znaleźć... jakoś "wystrój" mi się nie widzi. Ale weszłam i rzuciło mi się że ostatnio dodane zostały spisy ludności miasta Krakowa z lat 1890, 1900 i 1910.
Przewertowałam indeksy szukając nazwiska Korcyl i... nad nazwiskiem Korcyl widzę coś i własnym oczom nie wierzę... w linijce wyżej jak wół widnieje LUDWIK CIEPIELOWSKI, mój poszukiwany Ludwik ... a Zofia Korcyl to jego córka... zerkam na kolejna stronę a tam normalnie Gwiazdka genealoga. Data jego urodzenia i miejsce, data i miejsce urodzenia jego żony czyli Marii Ciepielowskiej z domu Dattelbaum i wszystkich ich żyjących w 1910 roku dzieci.
Fantastycznie!!!! O ile dane roczniki będą w Archiwum to może uda się mi te metryki uzyskać...
I tu chyba jest miejsce na kolejny post... o poszukiwaniu Marii Ciepielowskiej
wtorek, 2 października 2012
aaaa.. gdzie te akta!!!????
AAA czekam .. już paznokcie zaraz obgryzę.. ileż list może iść 50 km? Na piechotę chyba go wypchnęli ze Smyczkowej... ach ... CIERPLIWOŚCI... czekam dalej może jutro?
Są!!! Hurrra Są
Zazwyczaj siadam do otwierania koperty z pietyzmem, otwieram nożykiem a nie rwę.. siadam w skupieniu... i czytam... dziś plany popsuł mi deszcz i zamoczył kopertę więc musiałam szybko wyjąc akty z koperty aby nie zamokły... och i co tu znalazłam? A kilka informacji. Mam rodziców prababci, mam wiek pradziadka czyli "oszacowaną" datę urodzenia. Mam adresy. hm... kolejne elementy układanki są ale spodziewałam się może rodziców Pradziadka.. Ale ilu w końcu jest Henryków Aureliuszy du Laurans.
Są!!! Hurrra Są
Zazwyczaj siadam do otwierania koperty z pietyzmem, otwieram nożykiem a nie rwę.. siadam w skupieniu... i czytam... dziś plany popsuł mi deszcz i zamoczył kopertę więc musiałam szybko wyjąc akty z koperty aby nie zamokły... och i co tu znalazłam? A kilka informacji. Mam rodziców prababci, mam wiek pradziadka czyli "oszacowaną" datę urodzenia. Mam adresy. hm... kolejne elementy układanki są ale spodziewałam się może rodziców Pradziadka.. Ale ilu w końcu jest Henryków Aureliuszy du Laurans.
Subskrybuj:
Posty (Atom)