Słucham w radio kolejny raz o śmierci małej dziewczynki która zmarła bo .. bo lekarz nie przyjechał...
Jest to dramatyczne. Straszne. I w dzisiejszych czasach nie powinno się zdarzać... spokojna , rzeczowa Matka została zlekceważona bo nie wpadła w histerię tylko składnie tłumaczyła co się dzieje? Jestem mama dwóch chłopców i nie jestem w stanie wyobrazić sobie tej tragedii.. Kolejne wiadomości i historia kolejnej śmierci dziecka... znów odesłanego z wysoka gorączką do domu.
Taka tragedie niestety mam w historii rodziny. W 1953 roku w Warszawie na świat przychodzi siostra mojego Taty- Małgosia. Jest siódmym dzieckiem. Jako półroczne dziecko zachorowała na krup. Babcia poszła z nią do lekarza. Doskonale wiedziała co dziecku jest ... niepierwszy krup w jej życiu.
Niestety trafiła na panią doktor której nie spodobało się że prosta kobicina ze wsi stawia diagnozę... od diagnozy była ONA-pani doktor. Odesłała Babcię z dzieckiem do domu, bez lekarstw (według wikipedi powinna podać surowicę, a jeśli było coś więcej to i antybiotyk).
Małgosia w nocy zmarła....
Babcia poszła do tej lekarki do gabinetu. Powiedziała jej co się stało i .... roztrzaskała jej gabinet w drobny mak... lekarka nawet nie odezwała się.
Mam zdjęcie Małgosi .. upiorne zdjęcia niemowlęcia w trumnie. Upiorne zdjęcie rodzinne nad trumienką...
Niestety to są jedyne zdjęcia Małgosi.
Grób Małgosi jest pod kasztanowcem na cmentarzu przy ul. Bonifacego. Odwiedzam go regularnie od chwili kiedy mam własne dzieci... Mam nadzieję, że to będzie jedyny dziecinny grób w naszej rodzinie... że tragedie z ludzkiej bezmyślności i .. no właśnie czego? Dumy? Strachu o budżet? Znieczulicy? - nie dotkną mojej rodziny .. a najlepiej żeby nie dotykały niczyjej...
Właściwie brak słów... Oby już nigdy nie dochodziło do takich sytuacji...
OdpowiedzUsuń