wtorek, 1 października 2019

Do Brzegu ! Do Brzegu!

Minął ponad miesiąc od konferencji w Brzegu. To tam po raz szósty w Zamku Piastów spotkali sie genealodzy z całej Polski i ŚWIATA... tak, tak do Brzegu przyjeżdżają fascynaci szukania przodków z USA, Australii, Szwecji, Niemiec, Francji, Ukrainy i zapewne z innych krajów ale dokładnie dowiemy się zapewne z podsumowań organizatorów.

Zacznijmy jednak od dwóch tygodni przed konferencją... no cóż jakoś tak niepostrzeżenie zrobił się początek września a ja w proszku z prezentacją na moje wystąpienie.  Dziewczyny z Warszawskich Genealożek (nieformalna grupa spotykająca się w kwestiach genealogicznych i towarzyskich z Warszawy i okolic) kupiły już bilety na pociąg do Brzegu. Nie mogłam z nimi bo nie znałam jeszcze planu zajęć dzieci a to wiąże się z logistyką i planowaniem kto odbierze, zawiezie itd zwłaszcza że wraz z końcem gimnazjów skończył się gimbus i moje dzieci nie maja autobusu do szkoły i muszę je dowozić.  Kiedy ogarnęłam kto je odbierze w piątek i  o której mogę dojechać do Warszawy zachodniej na pociąg, zakupiłam bilety... oczywiście nie dało sie nijak kupić już koło Dziewczyn.

Około tydzień przed wyjazdem zamiast skupiać sie na robieniu prezentacji podrzuciłam temat koszulek z naszym  logo. Ale to logo trzeba najpierw zrobić.


To zrobiłam- zamiast prezentacji. To rozkwitła trzypasmowa dyskusja o kolorach rozmiarach i miejscu umieszczenia owego logo na koszulce...  i tak jakoś zajmowałam sie tym zamiast prelekcją ...  zamówiłam koszulki. Maciej Róg podpowiedział, który paczkomat w Brzegu wybrać żeby było nam blisko i żeby w razie jakiegoś problemu z zamówieniem  Maciek mógł odebrać. Nie została zatem żadna wymówka aby nie robic prezentacji, no może poza nieustannym nerwowym zerkanie czy jest sms  "Twoja przesyłka jest do odebrania w paczkomacie".


I nadszedł długo oczekiwany dzień wyjazdu do Brzegu. Już od kilku dni w  ramach pożegnań w rozmowach genealogów zaczęło się pojawiać : "Do zobaczenia w Brzegu!, Do Brzegu!" tak więc i ja ruszyłam do Brzegu... objuczona tobołami udałam sie na swoją stację po odtransportowaniu dzieci do szkoły... i się zaczęło.
Pociąg relacji Radom- Warszawa Wsch. przyjedzie z około 15 minutowym opóźnieniem.. a ja mam  25 minut na przesiadkę. Uff udało się. Zdążyłam. Dziewczyny jadące od Centralnej wypatrzyły nas wsiadające (mnie i Joasię) i dołączyłyśmy do wesołej gromadki... nie udałam się na swoją miejscówkę oddalona znacznie od naszej grupy. Przesiadałam się ciągle korzystając z chwil wolnego miejsca albo  dziewczyny z poświęcały sie "ścieśniając" sie we trzy na dwóch fotelach.  W miłej atmosferze mimo objawów choroby lokomocyjnej która mnie męczyła w nowoczesnym składzie Intercity- jednak jestem organicznie dostosowana do telepania, łomotu i podskakiwania... płynność jazdy nowoczesnych pociągów mnie zabija a przynajmniej zamienia w zielonkawe zombii.  Z ulgą i wielka radością wysiadłam w doborowym towarzystwie w Brzegu. Część zabrała się z walizami taksówką a ja z Gośką i Joasią poszłyśmy piechotką.
Tuz przed schroniskiem spotkałyśmy Waldka i Mariusza  z... bukietem róż i półlitrówką...  o kwiatach będzie później a  butelczyna okazała się składnikiem na miksturę na bolące stawy którą Waldek chciał zrobić ze świeżo pozyskanych gałązek mahonii... dla sprecyzowania- do użytku zewnętrznego jedynie bo mahonia w tej postaci jest trująca.

Rozparcelowałyśmy się w pokojach i udałyśmy się coś zjeść i ... odebrać paczkę. Przy okazji Dorota która pierwszy raz była w Brzegu miała szansę obejrzeć kawałek miasta.
Paczka czekała grzecznie w paczkomacie. Ledwo wróciłyśmy do schroniska zaczęło się przymierzanie...  niektóre mogły być ciut luźniejsze ale i tak wyglądały nieźle. Zapadała decyzja że antre zrobimy w sobotę...

W międzyczasie pod moim i Kasi pokojem pojawiły się walizki świadczące że dojechała nasza trzecia lokatorka- Laura z którą wspólnie szukamy Ciepielowskich. Jesteśmy skoligacone ale dla ułatwienia  - kuzynki z nas (cenniejsze bo z wyboru a nie z krwi)....c.d.n.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz