Po drodze na spotkanie w budynku PAST-y miałam załatwić coś na Ursynowie- i szybciutko metrem podjechać porzuciwszy gdzieś blisko stacji auto. Okazało się że Kabaty w sobotę w południe to jakiś korkowy armagedon.W końcu porzuciłam auto pod stacją STOKŁOSY i ruszyłam. Zawsze głowie się które to piętro... IV... docieram. Szybki rzut oka na stolik- jest jeszcze Bayerkowa szarlotka a i po kubeczkach widzę że kilka osób jest... . Szybkie powitania, kawałek szarlotki i idziemy do sali. Osób jest mniej niż miało być. Część przestraszył wirus, część z innych powodów ale może ciut kameralniej ale ciągle w doborowym gronie. Krótki wstęp i ogłoszenie kto został laureatem zaszczytnego miana GENEALOG ROKU. Tomek podkręca atmosferę... mówi o człowieku chętnym do pomocy, zaangażowanym w regionalne projekty, uczącym innych... no ... no ... wszyscy wyczekują i - Genealogiem roku 2020 został Waldemar Chorążewicz. Tak.Zdecydowanie zasłużył.
Pomijam fakt, że zwyczajnie po ludzku, to dobry człowiek, pomocny, uczynny. Kiedy potrzebowałam pogadać, bo w życiu mi się wszystko waliło a znaliśmy się tylko wirtualnie, wysłuchiwał i dawał się wyryczeć w wirtualny mankiet. Zresztą to dzięki jego namowom pojawiłam się pierwszy raz na urodzinach GENPOLU - bez niego i Mariusza M. nie zaczęłabym wtedy mojej przygody z poznawaniem ludzi z tą samą pasją co ja. Waldek tez potrafi powiedzieć wprost że coś nie jest nasza dobrą stroną i to tak że nie jest to bolesna prawda a zwyczajna rada... no cóż wiem to z własnego doświadczenia bo jak się okazało robienie czeskich błędów o morza literówek dyskwalifikuje z indeksowania- no przynajmniej z porządnego indeksowania i przyprawia weryfikatorów o palpitacje serca. Widać nie każdy indeksować powinien choć jest wiele innych zadań zwłaszcza w pracach przygotowawczych w których jak się chce można działać.
foto. K. Marchlińska |
Pomijam fakt, że zwyczajnie po ludzku, to dobry człowiek, pomocny, uczynny. Kiedy potrzebowałam pogadać, bo w życiu mi się wszystko waliło a znaliśmy się tylko wirtualnie, wysłuchiwał i dawał się wyryczeć w wirtualny mankiet. Zresztą to dzięki jego namowom pojawiłam się pierwszy raz na urodzinach GENPOLU - bez niego i Mariusza M. nie zaczęłabym wtedy mojej przygody z poznawaniem ludzi z tą samą pasją co ja. Waldek tez potrafi powiedzieć wprost że coś nie jest nasza dobrą stroną i to tak że nie jest to bolesna prawda a zwyczajna rada... no cóż wiem to z własnego doświadczenia bo jak się okazało robienie czeskich błędów o morza literówek dyskwalifikuje z indeksowania- no przynajmniej z porządnego indeksowania i przyprawia weryfikatorów o palpitacje serca. Widać nie każdy indeksować powinien choć jest wiele innych zadań zwłaszcza w pracach przygotowawczych w których jak się chce można działać.
Po obowiązkowych zdjęciach z laureatem część osób przeniosła się do kuchni by spokojnie pogadać. Ustalono też że w tym roku nie udało się załatwić knajpy na obiad, nasz ulubiony TRAMWAJ przestał istnieć. dziewczyny podrzuciły pomysł na Cafe Kwadrat vis a vis PAST-y.
Spotkanie oficjalne się zakończyło a my poszliśmy zagęszczać Kwadrat. Zrobiliśmy zmasowany atak ku przerażeniu kelnerek. Zcieśnialiśmy się bo brakowało miejsc an i tak okrojony skład. Aktorzy Teatru Kwadrat uciekli szybko bo jak w takim gwarze wytrzymać. A na nas nie robił wrażenia ani Marek Siudym, ani Michał Lewandowski ani uroda dziecięcej twarzy Anny Karczmarczyk nie robiły na nas wrażenia. Całkowicie pochłonęły nas rozmowy o naszych odkryciach, doświadczeniach czy zwykłe przyjacielskie pogawędki. Wszyscy coś zamówili, i powoli oczekując na kolejne dania pojawiające się na stołach rozmowy płynęły nieprzerwanie. Na chwile przerywane komentarzami gdy pojawiało się takie danie jak np żeberka :-).
Z czasem kilka osób wyszło spiesząc na autobus, pociąg czy w swoich sprawach i zwolniło się kilka krzeseł pozwalając na roszady i przetasowania towarzyskie. Tego dnia Dorota uwodziła seksapilem,
a z Kasią przemile snuła się nam rozmowa... czas uciekał nieubłaganie i mimo, że tym razem nie poganiał mnie ostatni pociąg trzeba było się rozejść...
foto. K. Marchlińska |
a z Kasią przemile snuła się nam rozmowa... czas uciekał nieubłaganie i mimo, że tym razem nie poganiał mnie ostatni pociąg trzeba było się rozejść...
Kto mógł wtedy sądzić, że kilka dni później zamkną szkoły, że w panice będziemy kupować tony makaronu i ... papieru toaletowego a ja w Lublinie będę się zastanawiać czy szkolenie uda się doprowadzić do końca. Wtedy otoczona genealogiczną pajęczyną wracałam do domu przez całkiem zaludnioną Warszawę myśląc o tym jak bardzo lubię tych ludzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz