Ale póki co mam kilka historii z rodzinnej pamieci zbiorowej. Opowiadane przez mamę i babacię...
Jedna z takich historii to historia pogrzebu Cioci Funi czyli mojej ciotecznej prababci. Najstrasza z czternaściorga dzieci, poswięciła własne życie osobiste aby zająć się rodzeństwem, kiedy jej mama nie mogła (zapadła w śpiączkę cukrzycową- na szczeście tylko "chwilowo").
Była fanatsyczną panią domu, świtnie gotowała a jej bratankowie i siostrzeńcy i ich dzieci padali przed nią na kolana usiłując w ten sposób uzuskać szanse na jakieś boskie speciały.
Ciocia Funia cieszyła się w rodzinie wielkim szacunkiem.
Funia miała pewną zdolność. Zdarzały jej się "prorocze"sny. Jeden z nich dotyczył jej pogrzebu. Przyśniło jej się że zostanie pochowana pod płotem. Pod płotem chowano osoby ubogie, samobójców. Bliscy oczywiście gremnialnie oświadczyli że jest to nie możliwe i żeby Ciocia sobie tym głowy nie zaprzatała. Ciocia wiedziała swoje.
I przyszedł czas na Ciocię w pierwszych dniach marca 1965 roku. Musiało to być bardzo mroźne przedwiośnie. Kondukt żałobny wszedł na cmentarz... podążał za księdzem klucząc pomiędzy grobami i zatrzymał się ... pod murem cmentarnym. I Ciciocia Funia zoastała pochowana pod płotem.
Okazło się że długa mroźna zima spowodowała, że zabrakło grobów wykoapanych wcześniej i został tylko ten, a innego w zamarźniętej na kość ziemi się nie dało się wykopać.
Rodzina pamietając o proroczym śnie Cioci Funi jak tylko było to możliwe ekshumowała ją i przeniosła w inne bradziej "godne" miejsce.
Ciocia Funia z jednym ze swoich ciotecznych wnucząt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz