Od kilku dni w kinach jest Syberiada Polska, jakiś czas temu w Trójce słuchałam audycji o Felicji Konarskiej, która jako dziecko przeżyła piekło wywózki, pobytu i powrotu do Polski. Zastanowiło mnie to jak wspomniała o tym ze :jeszcze mieli miód i masło" kilka tygodni po rozpoczęciu podróży.
Pozwolono się im spakować dość dobrze (dano i m dwie godziny co z relacji innych było luksusem).
A gdyby dziś spotkałaby mnie taka sytuacja? Co dziś bym łapała (no poza dziećmi) w pośpiechu? Oczywiście złapałabym moja teczkę genealogiczną i ... dysk przenośny z danymi. Może pudełko ze zdjęciami rodzinnymi. A co więcej?
Rozglądam się po domu szukając co byłoby warte brania ze sobą... ukochana książka? Pewnie złapałabym Biblię.. ale nic więcej nie przychodzi mi do głowy. Same rzeczy użytkowe. Pewnie wzięłabym pierścionek po Babci... miałam go na ślubie.
Stwierdzam że właściwie jestem wolnym człowiekiem.. mogę rozstać się z tym co mam.. to wszystko nie jest tak ważne... owszem żal byłoby mi książek, cześć z nich kupowała mi Babcia i dlatego są dla mnie ważne, ale nie tak by wahać się czy je wziąć...
Najcenniejsze teraz to te moje akty wygrzebane, wyszukane... tak . Najcenniejsza jest nasz przeszłość.
Dlatego ani rozbiory ani wywózki ani inne restrykcje nie zgładziły tego narodu... bo przechowywaliśmy pamięć o poprzednich pokoleniach o historii, bo te pamięć braliśmy ze sobą i przekazywaliśmy kolejnemu pokoleniu.
Pamięć...
Pamięci tych którzy nie wrócili...
Pamięć...
OdpowiedzUsuńTo coś co świadomie ukierunkowuje na dobre tory, by przyszłość połączyć z tym co było, przybliżyć to na wyciągnięcie dłoni by Oni - Nasi przodkowie stali się naprawdę naszymi bliskimi...