Za sprawą komentarza na Fb zdecydowałam się że dziś jeszcze dorzucę mały smakowity kąsek ...
Pamięć o ciotkach, Babciach czy Mamach najbardziej "nachodzi" nas w okolicy świąt wraz ze smakiem z przeszłości... Mamy w swoich notesach, zeszytach czy segregatorach przepisy przekazywane jak najdrogocenniejszy skarb.. bo nim są. Cóż jest cenniejszego niż smak mazurka, placka drożdżowego czy bułeczki niezmieniony od lat...
Zbliża się Wielkanoc.. 40 dni Wielkiego postu przeleci w oka mgnieniu i znów będziemy komponować dania na Święta.
Dla mnie nie ma ich bez orzechowego mazurka Funi. Jest prosty, nieprzesłodzony, i unikalny. nigdy i u nikogo nie jadłam takiego. Kruchy spód a na nim masa ze zmielonych orzechów, cukru, piany z białek i kakao... Kakao daje gorzkawy posmak, piana z orzechami tworzy wilgotne wnętrze ukryte pod skorupką.
Nie ma też Świąt bez ciasta drożdżowego. Moja mama latami nie dotykała się drożdży bojąc się ich zwyczajnie. Do czasu aż Babcia nie mogła już do nas przyjechać na Świta bo jej stan zdrowia nie pozwalał.. i jak t Święta bez drożdżowego? Bez makowca? Jak to?
Babcia wysłała Mamie przepis. Napisany jak dla ignoranta kulinarnego choć moja Mama nim na pewno nie jest... I udało się. Cisto wyszło. Dało sie okiełznać... a przepis jest rewelacyjny i zawsze wychodzi...
Wspominałam tez bułeczki Funi. Mini chałeczki drożdżowe konieczne posypane czarnuszką lub kminkiem...
Są też przepisy owiane tajemnicą... Mama z dzieciństwa pamiętała że Babcia piekła dla Ojca torcik migdałowo- kawowy. Smaku nie pamiętała bo Ojciec zjadał cały sam. Babcia pytana o niego twierdziła że nie pamięta... a ja sadzę, że nie chciała pamiętać bo przypominał jej nieudane małżeństwo... zakończone rozwodem. Jednak mnie ten torcik nie dawał spokoju... z Mamą ustaliłyśmy że były to bezowo- migdałowe blaty przełożone kremem maślano- kawowym... szukałam, szukałam i znalazłam. Zrobiłam go na imieniny rodziców... Był pyszny. Tym razem Mama miała szanse go posmakować.
A propos tradycji to Mam stworzyła swoją własną. Od dwudziestu kilku lat rodzice urządzają wspólne imieniny. I Mama zawsze na nich podaje barszcz czerwony a do tego małe pieczone pierożki z kruchego ciasta z farszem jak na uszka. Są boskie. Jedynym wyłomem od tradycji była moja osiemnastka... Mama ugięła się i zrobiła je na tę okazję...
Kuchnia też jest wyznacznikiem mieszania się kultur, tradycji w ramach jednej rodziny. Przejmujemy cześć tradycji z domów naszych współmałżonków... W rodzinie męża było biednie więc kuchnia była skromna, prosta i niestety tłusta ale.. kilka przepisów podchwyciłam. Chętnie ucząc się czegoś nowego.
Żałuję że w Wigilijnym menu nie bardzo jest coś co by mogło sie pojawić bo Wigilie były bardzo biedne i skromne.. a jedyna zupa owocowa nie ma szans zagościć na stole bo mój mąż nie uważa żadnej potrawy z owocami (poza deserem i to tez nie bardzo). Wyjątkiem jest schab w śliwkach zresztą tez z rodzinnego przepisu.
Śledząc też skąd pochodzą potrawy które jadamy w domu możemy wywnioskować skąd się wywodzimy...
Najlepsze jest właśnie Wigilijne dania ale te codzienne tez mogą nam dożo podpowiedzieć.. czy to kresowe ziemniaczane cudeńka, czy Wielkopolskie pyry z gzikiem. Ech głodna się zrobiłam ...
A przepisy udostępnię ale tylko zaufanym odbiorcom na priv :-) w końcu to moja tradycja rodzinna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz