niedziela, 11 października 2015

Wszyscy genealodzy są jedną wielką rodziną

Dawno nie pisałam bo i jakoś w temacie genealogia nie miałam wielkich nowych odkryć. W życiu  codziennym też jakoś mniej czasu na grzebanie w metrykach bo to rok pełen nowych ludzi- żywych- i spotkań z nimi.

Ale tak jakoś co jakiś czas pytam profesora Googla albo  Magistra Allegro czy czegoś nie mają nowego na temat moich przodków. I udało się trafić coś interesującego. Pojawiła się publikacja  "Krakowskie Rody" na allegro poza spisem nazwisk znalazło się kilka  fotek zawartości. Akurat  odnośnie interesującej mnie rodziny. Jednak stwierdziłam , że taką pozycje warto mieć w domu i zakupiłam. W piątek książka tkwiła wetknięta w bramę. Weekend więc  miałam czas  przestudiować zawartość.
Otuż szukane nazwisko Dattelbaum pojawiło się w odniesieniu do Salomei żony Marcina Feintucha vel Szarskiego. Po sprawdzeniu okazało się, że Salomea była siostrą mojego 3xpra dziadka Filipa Pinkusa Dattelbauma. Poza  wiadomościami o rodzinie w książce znalazły się kopie obrazów - portretów rodzinnych.
Wnikliwiej zajęłam się tematem. Skoro jest portret Marcina to i powinien być jego żony. No i jest. Obrazy znajdują się w kolekcji Muzeum Historycznym Miasta Krakowa. Niestety udało mi się  znaleźć w sieci tylko czarno - białe kopie.

Salomea wydała mi się niezwykle podobna do sióstr Wilczkiewicz (Moja Babcia i jej siostry). Najbardziej do najmłodszej z nich.

Ale to nie koniec rewelacji jednego dnia. Podzieliłam się moim znaleziskiem na facebookowej stronie Genealodzy.pl i okazał się, że właśnie przez Feintuchów vel Szarskich skoligacona jestem z trzema osobami z grupy. Jako, że wcześniej moi de Lauransowie splątali się z de Lauransami kolegi   to już cztery osoby, jak dodać koligacje Justyny i Mariusza, Beaty i Tomka  to robi się nas więcej. A że prędzej czy później każdy z nas genealogów znajduje w rodzinie dalszej czy bliższej innego genealoga po kilku latach nasze konferencje i spotkania będą nie tyle  zjazdami ludzi o tym samym hobby a  po prostu zjazdami rodzinnymi.

piątek, 17 kwietnia 2015

Gos, Goss czy Gass? Czyli chyba mam ubytek przodków...

Jak dotąd czy w mojej czy w rodzinie męża rodziny wędrowały. Jak usiedzieli gdzieś dwa trzy pokolenia to góra a to nie są warunki na powstanie  tzw ubytku przodków, który pojawia się gdy  małżonkowie okazują się ze sobą spokrewnieni. I Wreszcie za sprawą  przodków mężowskiej prababki  Heleny Goss- trafiłam do słomczyńskiej parafii i tu sobie  spokojnie siedzą Gosowie którzy okazują się dość szybko Gassami.  Siedzą na miejscu a jeśli już się ruszają to  najdalej do sąsiedniej parafii. I tu mam wreszcie pole do poszukiwań.  I nazwiska mi się przeplatają te same i  tak miło się pracuje w zindeksowanej parafii , ze skanami.

Póki co jeszcze nie rozplątałam  zawiłości koligacyjnych  Lichockich, Gosów vel Gassów, Wudarczyków, Kowalczyków i Kopytków... ciągle mam nadzieję na jakiś malutki ubyteczek... tylko nie wiem czy uda mi sie go  wyłapać w ramach  dostępnych  metryk bo  na przełomie XVIII i XIX wieku Gas Kleofas przywędrował do podsłomczyńskich wsi  zza Wisły z parafii Warszawice. A tu i nie ma skanów i  indeksów i tylko  osobiście trzeba się pofatygować. Niby daleko nie jest  ale  z czasem krucho...

chwila dla Dąbrowskich

Pisałam wcześniej, że udało mi się ruszyć z  Dąbrowskimi czyli moja linia po mieczu... ale czasu jakoś zabrakło żeby coś więcej o moim śledztwie napisać.

Dzięki porządkowaniu drzewa z portalu mundia- szkoda, że  przejętego przez ancestry rok temu,  uświadomiłam sobie że nie muszę udać się do Nowego Miasta nad Pilicą aby ruszyć dalej bo mam  dane rodziców mojego pradziadka Józefa Dąbrowskiego z jego aktu zgonu. Czasem tak jest, że  otrzymujemy dokument a w chwili otrzymania  nie ma szans na ruszenie z kopyta z poszukiwaniami bo brak danych dostępnych i jakoś nam się zakoduje poprzedni stan wiedzy i... stoimy w miejscu mimo że  moglibyśmy  już dawno ruszyć dalej. 

Och jak miło było  gdy po wpisaniu w genoszukacz nazwisk Dąbrowski i Bator (nazwisko panieńskie Matki Józefa) pojawił sie ślub rzeczonego Józefa i Tekli Radzymińskiej, którego to chciałam szukać w Nowym Mieście oraz ślub rodziców Józefa.
W Białej Rawskiej a dokładnie w okolicznych wsiach, głownie w Starej Wsi, rodzi się też dziewięcioro rodzeństwa  Józefa.
Nagle znikają mi  a w akcie ślubu Wawrzyńca Dąbrowskiego z Franciszką Bator jest podane miejsce urodzenia Wawrzyńca -Popiele.


Popiele pod Gryficami raczej odpadały, Popiele na Ukrainie.. tez za daleko jak na chłopów, chociaż...?
I z pomocą przyszli koledzy genealodzy z facebookowej grupy. Ktoś podrzucił folwark Popiele w parafii Lutkówka koło Mszczonowa. To zdecydowanie bardziej pasowało. Obecnie po folwarku nie ma śladu. Popiele to jedynie nazwa uliczki ale to jest  to miejsce z którego Dąbrowscy przewędrowali do Białej Rawskiej.


Paweł Dąbrowski  był w Popielach sołtysem.. ubawiła mnie ta wypatrzona w którymś akcie wzmianka...  widocznie historia lubi się powtarzać bo mój Ojciec przez dwie kadencje  był na tym dumnym stanowisku, a jego brat chyba  nawet dłużej.  Czyli kontynuowali  tradycję rodzinną - no cóż, że po pięcio pokoleniowej przerwie.

wtorek, 7 kwietnia 2015

Jolanta de Laurans

Dzięki uprzejmości  kacelarii parafi Św. Teresy na Włochach uzyskałm informację o Joli.

Urodziła się 05.01.1944 zmarła  12.09.1944 (akt 51/1944 św Barbara)
była córką Stefana de Laurans i Janiny z domu Mądral.

Teraz tylko połaczyć Stefana z resztą rodziny :-) 

wtorek, 31 marca 2015

Jolanta de Laurans- kim była?

Co jakiś czas  wrzucam w różne wyszukiwarki nazwiska rodzinne z nadzieją że trafię coś nowego. I Ostatnio w wyszukiwarce GROBONET wpisałam nazwisko Laurans. Wyrzuciło  wynik z cmentarza na Włochach. Jolanta de Laurans  zm tragicznie  12.09.1944 roku w powstaniu...  malutki grób jakby dziecięcy.

Niestety  w USC na Smyczkowej  nie ma takiego aktu, wysłałam pytanie do parafii zarządzającej cmentarzem , póki co bez odpowiedzi. 
Ciekawa jestem  czyim dzieckiem była, i czy zmarła jako dziecko czy jako osoba dorosła. Nie wiem czy uda mi się to kiedykolwiek ustalić.

zdjęcie z GROBONET.com

czwartek, 26 marca 2015

Warszawski Krzyż Powstańczy

Na marcowym spotkaniu GENPOLU dowiedziałam się, że informacje dotyczące odznaczeń nadawanych po 1945 roku można uzyskać w Kancelarii Prezydenta RP.
Znalazłam kiedyś wzmiankę w jakiejś gazecie że Witold de Laurans ps. TYGRYS został  odznaczony w 1982 roku Warszawskim Krzyżem Powstańczym. Nie dotarłam do żadnego dokumentu który by to potwierdzał, więc napisałam maila z zapytaniem do Kancelarii. Chciałam tez wiedzieć czy można odebrać jeśli nie został odebrany lub otrzymać duplikat.
Napisałam w piątek a w poniedziałek była odpowiedź. Że tak i owszem. Odznaczenie Witold de Laurans otrzymał.  Zgodnie z prawem mogę otrzymać duplikat, za cenę  wykonania czyli za jedyne 35,09 zł brutto.
Zapłaciłam od razu i wczoraj odebrałam z poczty list o zadeklarowanej wartości 36 zł. W środku  był krzyż i faktura.

Mailowo poprosiłam również o  wniosek  lub uzasadnienie. Otrzymałam  mailem wszystko co mieli łącznie z Ustawą.

Dziadek jaki był taki był. To że dla rodziny nie był wzorem męża i ojca to rodzinna tragedia i rozumiem niechęć mojej Matki do jakiejkolwiek chęci rozmowy na jego temat. Ale jedno trzeba mu oddać. Zapisał się pozytywnie w historii Polski. I Choćby tylko dlatego należy mu się pamięć i szacunek. Nie trzeba go kochać i  wielbić ale nie można pozwolić o nim zapomnieć...

Przy okazji pytałam się czy takiego odznaczenia nie otrzymała Babci i jej siostra.. niestety nie. Odznaczenie nie jest już nadawane  (od 1999r) szkoda - bo złożyłabym wniosek.


niedziela, 8 marca 2015

Spotkania Genealogiczne

Wczoraj odbyło się  XII spotkanie Genealogów - XII Urodziny GENPOL-u.  Drugi raz byłam  na tej imprezie. Znów było serdecznie, ciekawie i niezwykle. Bo cóż piękniejszego może być jak móc skonfrontować nasze wyobrażenia  o osobach znanych w świecie wirtualnym z rzeczywistością.
 Było to moje trzecie spotkanie (zeszłoroczny Genpol i konferencja w Brzegu). Już nie byłam anonimowa. Powitały mnie serdeczne uśmiechy tych, których już znam i nieśmiałe tych, których  dopiero poznałam.  Jak zwykle Monikowa "Bayerkowa" szarlotka  łączyła  gości przy stole. 

Niezwykle w tym roku napięcie dozowano w związku z przyznaniem nagrody Genealoga roku. Uhonorowani państwo Krzeptowscy niewątpliwie na ten tytuł zasłużyli bo  praca  dotycząca rodów Podhala jest niezwykła. Niezwykłe było widzieć zaskoczenie na twarzy  Pani Marii.

Tak duża ilość osób  (autor zdjęcia Mariusz Momont) sprawia, że te kilka godzin to stanowczo zbyt mało by porozmawiać ze wszystkimi z którymi by się chciało.  Zbyt mało czasu by poznać tych których dotąd nie mieliśmy okazji poznać.   Już nie mogę się doczekać wrześniowej konferencji w Brzegu.