piątek, 23 listopada 2012

Pradziadek oficjalny - acz zapewne z płodnościa na bakier

O pradziadku domniemanym napisałam.. ale jak to się ma do pradziadka oficjalnego... bo przecież był, żył...

Żył lecz życie jego dość traumatyczne się zaczęło i może tu winy problemów z poczęciem należy się doszukiwać.
Z opowieści rodzinnej wynika że urodził się jakoś zimowa porą (jak ustalę akt jakiś to podam dokładnie).
Śnieg w każdym razie był spory. Noworodka ojciec wziął i z świadkami i chrzestnymi udał się do parafii zgłosić urodzenie dziecka i ochrzcić. Zasiedli w sanie i pojechali...
Po dopełnieniu formalności musieli chyba zahaczyć o wyszynk jakiś uczcić to wydarzenie (być może był to syn pierworodny).
Wrócili do domu. Bet oddają położnicy, żeby noworodka nakarmiła a tu... bet pusty. Zgubili dzieciątko wracając. Rzucili się szukać. I znaleźli w zaspie. Na szczęście całe. Odratowali. Ale Pradziadek, z jakiś rodzinnych przekazów wiem,  był chorowity całe życie. Być może ta przygoda przyczyniła się do późniejszych problemów z poczęciem potomka...  Zmarł dwa lata po ślubie córki. Leży w bezimiennym grobie w Białej... zadbanym ale bez żądnych napisów....
Mam w planach założenie na grobie tabliczki ... aby uczcić cichego człowieka (bo tak został zapamiętany).

Jego akt zgonu mam nadzieję bez większych problemów wydobędę z USC w Białej.

I podążę jego tropem. W końcu jego nazwisko noszę... choć miał córkę... to zabawne. Teoretycznie jego nazwisko powinno umrzeć wraz z nim po pierwsze dlatego że miał tylko córkę a po drugie że ona nie do końca jego była....  jak historia potrafi dowartościować ludzi będących w cieniu (na pewno był pod pantoflem żony- bo chyba inaczej się nie dało z taką kobietą jaka była jego żona).

Jego córka wyszła za mąż i przyjęła nazwisko po mężu ale... ale kiedy jego wnuki zaczęły studia nazwisko "Szczur" nie bardzo było dobrze odbierane... było powodem docinek i innych nieprzyjemności i niewybrednych dowcipów. Zapadła rodzinna decyzja o zmianie nazwiska na nazwisko matki- czyli po 23 latach Babka wróciła do nazwiska panieńskiego, które przejęły też jej dzieci w tym mój ojciec i ja.. a ja mimo że jestem mężatką zostałam przy nazwisku panieńskim i tak... nazwisko Józefa Dąbrowskiego nie zaginie... jak na razie... miałam czterech stryjów a wśród rodzeństwa stryjecznego większość stanowią mężczyźni....

Hm... i tak człowiek który o mało nie zginął w zaspie  kilka godzin po urodzeniu trwa... w każdym dźwięku mojego nazwiska... Jego pamięć upamiętniam za każdym razem jak się przedstawiam.

-Magdalena Dąbrowska,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz