poniedziałek, 19 listopada 2012

w pogoni za własnym ogonem

Znów doszłam do tego etapuposzukiwań kiedy to  nic nowego nie znajduję i zaczynam kręcic sie w kółko. Muszę znów zrobić sobie dwu-trzymiesięczny oddech.

Czytałam dziś artkuł z wrześniowego Zwierciadła o poznawaniu przodków. Artykuł odnosił sie nie do genealogii ale do psychologii ale odzwierciedlał to co odnajduje w metrykach... poznaję historię swoich przodków jednoczesnie poznając siebie samą... cechy które spowodowały takie a nie inne wybory moich protoplastów są częścią mnie... wtopione w moje DNA. W akżdej historii, odnalezionych faktach odnajduej coś co jest mi bliskie...
Mam świadomość tego że szukając znajduje się czasem niewygodne fakty. Często wkracza się w strefy rodzinnego tabu. Jednak odcinanie sie od tego  to jakby odcinanie sie od siebie samej.
Im dalej sie zagłebiam, im więcej dowiaduje sie o przodkach tym staje sie psychicznie spokojniejsza, wyciszona...

Jednocześnie mam ciagłe przeświadczenie o rodzaju długu który mam wobec przodków... coś ciagle karze mi szuakać dalej. Juz nie tylko dat ale zagłebiać się w losy, starac sie ustalić jak najwięcej...  Mam dziwne przeświadczenie że mam odnaleść coś konkretnego....  Ta wycieczka w historię kraju, świata, kultury jest tez podróżą w głąb siebie... bez korzeni, bez świadomości skąd przychodzę nie można iść z podniesioną głową w przyszłość.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz