sobota, 1 września 2012

sukcesy... miód na serce

Genealogia to taka "choroba" która pochłania bez reszty ale wymaga kielku cech. Po pierwsze należy być cierpliwym. Tu nic nie dzieje się już. Dotyczy poszukiwania osób  którzy po tamtej stronie życia stapają od 50, 100 czy więcej lat. Dokumenty potwierdzające ich istnienie tkwią zakurzone w archiwach... a w archiwach tryb administracyjny nie istnieje.. jest tryb archiwalny. Powolny w swej skrupulatności.

Jednak w archiwach pracują ludzie. Zdarzają się tu  pasjonaci tacy jak my - genealodzy. Chętni pomóc. Chętni znaleśc to co na pierwszy rzut oka nie istnieje lub znaleść sie nie mogło przez 4 lata.

W tym tygodniu właśnie za sprawą takiego "dobrego" ducha wynalezionego na forum www.genealodzy.pl udało się mi odnaleść akt urodzenia (a właściwie chrztu) mojego dziadka. WIedziałam że urodzony był w 1906 roku. Znałam datę, imiona rodziców ale nic nie mogłam wskurać. Moje wcześniejsze podania i wnioski do archwiwów w któych być mógł ten akt pozostwałay bez odpowiedzi.  A poszukiwania  do przodu doprowadziały mnie tylko do pewnego momentu i ... stoję. Brakuje mi dwóch pokoleń.
A tu p. Michał pisze że znalazł ale nie w roczniku 1906 a 1921. Bo mój dziadek został ochrzczony mając lat 15 ... jak ja miałam biedactwo sama to ustalić? NIe miałam szans poza zbiegiem okoliczności jedynie.

Teraz cierpliwie czekam na kopię aktu. Teraz już archiwum załatwi to bo znam dokładny nr aktu. Ale to potrwa jeszcze troszkę....

za to przychodzą akta z innych archiwów. Codzinnie wygldam listonosza. Codzinnie czekam na kolejny element rodzinnej układanaki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz