niedziela, 6 stycznia 2013

Miłość niespełniona

Od dłuższego czasu przymierzam się do zapisywania historii rodzinnych. Wczorajszy mail od Waldka o miłosnych zawiłościach w życiu jego Babci spowodował że w pamięci odżyła historia Funi i jej miłości i poświęcenia...

Funia czyli Stefania była jednym z 14 dzieci (mam udokumentowane istnienie dziewięciorga, reszta czeka jeszcze na odkrycie). Myślałam długo że była najstarsza, ale nie, okazuje się że była mniej więcej czwartym lub piątym dzieckiem Marii i Ludwika. Starsze rodzeństwo wyszło z domu a widocznie Stefania jak najstarsza w domu pomagała matce. W jej życiu pojawił się narzeczony... prawdopodobnie urzędnik C.K., który do pracy został powołany do Wiednia. Przed wyjazdem oświadczył się i został przyjęty. Funia miała zapewne do niego dojechać, jak się urządzi- tak przypuszczam.... jednak pech chciał, że jej matka zapadła w śpiączkę cukrzycową i Funia nie mogła zostawić matki i gromadki rodzeństwa... została.  Narzeczony słał jej z Wiednia suknie, trzewiczki, czekał. Matka nie zdrowiała, on czekał. Czekali długo skazani jedynie na listy... aż w końcu narzeczony zakończył swój pobyt w Wiedniu. Jechał pociągiem, wracał do Funi. Mieli się w końcu pobrać bo matka obudziła się ze śpiączki i nie stało juz nic na drodze do ich szczęścia poza tymi kilometrami. Niestety los okazał się podły.. narzeczony nie dotarł nigdy do ukochanej... zmarł nagle w pociągu.

Funia zgorzkniała  z żalu. Z serdecznej i ciepłej kobiety na wiele lat przeistoczyła się w oschłą i surową stara pannę... wszyscy w rodzinie darzyli ja wielkim szacunkiem ale i bali się jej surowego spojrzenia. Na szczęście czas uleczył rany zadane sercu... żal i gorzkość ulotniły się z czasem i Funia znów stała się ciepłą i serdeczną Ciotką uwielbianą przez zieńciów jej siostry, przez wnuki jej rodzeństwa. Była mistrzynią kuchni... wujowie mojej matki aby wkupić się w jej łaski i "wyżebrać" jakieś smakołyki potrafili na kolanach do niej się udawać i całować ją po rękach.... a ona surowa , zawsze prosta jak struna z kameą i wiszącymi kolczykami zawsze uległa urokowi owych "żebraków" i podała coś dobrego. 
Umarła jako panna ale otoczona rodziną dla której poświęciła swoją miłość.. a ja mimo że urodziłam się długo po jej śmierci znam smak jej smakołyków bo zostało kilka przepisów...
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz