wtorek, 8 stycznia 2013

o worku co sie rozsupłał

Znów buszowałam na stronie FamilySearch... i wykopałam kilka potencjalnych przodków. Na razie są to potencjalni przodkowie ponieważ indeksacja mormońskich danych obciążona jest jedna zasadniczą wadą... często osoby indeksujące odczytują nazwiska w sposób tak przekręcony że trudno jest dojść o kogo chodzi... Zlecenie poszukiwania konkretnych aktów wysłałam już do ADT, ksiądz dyrektor potwierdził przyjęcie zamówienia... Zobaczymy co tym razem się trafi i ile z tych aktów faktycznie odnosi się do mojej rodziny.

"Zdalne" poszukiwania są trudne... ograniczone w możliwościach. Prawdopodobnie sama na miejscu znalazłabym więcej jednak póki moli mali "potomkowie" nie są osadzeni w przedszkolu skazana jestem na dobrą wolę pracowników różnych archiwów i różnych ludzi... Może to trwa dłużej, może muszę wracać do parafii po kilka razy w zależności co trafi się w indeksach ale... ale tak jest ciekawiej chyba...
No i ten dreszczyk emocji.. cóż tam ksiądz dyrektor znajdzie ponad to o co prosiłam.. a wiem że przejrzy pewnie całe księgi i wyłapie może coś czego ja w mormońskiej wyszukiwarce nie zakwalifikowałam jako zniekształcone nazwisko "CIEPIELOWSKI"...

zastanawiam się czy pisałam o poprzednich efektach wyszukiwania na FamilySearch?
Znalazłam kilka osób które wyglądały na rodzeństwo mojego prapradziadka... nazwiska  przekręcone ale poza tym wszystko się zgadzało poza imieniem ojca... ale nazwisko matki i imię już tak... zastanawiałam się czy może prapraprababka owdowiała i ponownie pobrała jakiegos Ciepielowskiego (brata, kuzyna).
Jak przyszły metryki z Tarnowa tajemnica wyjaśniła się... osoba indeksująca spisała jako imię ojca dziecka imię dziadka...  (w metrykach po łacinie podani są rodzice rodziców). To jeszcze jestem w stanie zrozumieć... ale jak jedna dziewczynka o trzech imionach stała się bliźniaczkami? Tego nie rozumiem...
Może przyjęty przez Genetekę system weryfikacji  spowalnia trochę pojawianie się nowych indeksów, może jest to dodatkowa praca weryfikatora ale mam wrażenie że takich błędów daje się uniknąć, I Wydaje mi się że nie ma problemu z przeinaczaniem nazwisk... zdaje sobie sprawę że dla Amerykanina polska pisownia to prawie chiński ale my na codzień borykamy się  z zapisem nazwisk po rosyjsku , niemiecku i w łacinie i jakoś radzimy sobie... a jak nie to konsultujemy...
a może się czepiam. W końcu znalazłam to czego szukałam mimo  przekręceń i błędnych danych. 
... Chyba się czepiam.. w końcu Ciepla zamiast Ciepielowski to niewielka zmiana a imię ojca Adalbertus zamiast Dysma to też drobiazg... ech...  Idę do potomków... pooglądać Świnkę Peppę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz